Końcówka i początek roku na WIG20 wypadły bardzo słabo. W ciągu trzech sesji powróciliśmy w obszary grudniowych minimów. Może to oznaczać, że zakończyliśmy korektę obserwowanej na warszawskiej giełdzie bessy. Potwierdzi to oczywiście zejście indeksu na nowe minima poniżej poziomu 1740 punktów na kontraktach terminowych. Tak kiepskie nastroje zawdzięczamy Chinom, których gospodarka po okresie wyciszenia znów w negatywnym stylu wraca na czołówki medialnych doniesień.
Indeks w Szanghaju znalazł się w kluczowym miejscu, które zadecyduje, czy tamtejsza giełda będzie nadal podnosić się po ubiegłorocznej fali wyprzedaży, czy też przeciwnie wrócimy do spadkowej tendencji. Obserwatorom rynków finansowych nie trzeba przypominać, że indeksy amerykańskie również znajdują się w interesującym położeniu. Zaznaczałem poprzednio, że mają one szansę na wygenerowanie jeszcze jednej fali wzrostowej sprawdzającej dotychczasowe szczyty. Z alternatywnym scenariuszem załamanej ostatniej fali wzrostowej z końca listopada 2015. Taki dylemat pasuje do okresu formowania maksimów. I może być jeszcze większym zaskoczeniem dla byków niż lekkie nadbicie dotychczasowego najwyższego punktu notowań.
Obecnie S&P500 jak zwykle próbował bronić poziomu 1995 jednak zakończył przełamaniem wskazanego punktu w cenach zamknięcia co pogarsza obraz techniczny amerykańskiego rynku.
Wróćmy do tego co się dzieje na naszym podwórku. We wtorek widzieliśmy chyba próbę zainicjowania obrony na poziomie współczynnika fibonacciego 0,764 poprzedniej fali wzrostowej, czyli w okolicach 1782. Może ona znaczyć, że chcemy jednak przedłużyć wzrostową tendencję. Jednym z możliwych scenariuszy byłoby budowanie trójkąta. Innym, bardziej odważnym, nawet sięgnięcie powyżej 1917 dla kontraktów terminowych na WIG20. Końcówka handlu wyrysowała pięciofalowy swing, który zgodnie z zasadą powinien znaleźć swoją kontynuację w co najmniej drugim takim ruchu. Zaznaczam tylko, że ostatnio to co widać w jednym przedziale czasowym trochę inaczej wygląda w innym przedziale czasowym. Stąd cała trudność interpretacyjna. Jeżeli byki w czwartek obronią wtorkowe minimum na 1778, wówczas skuteczne przebicie 1805 – 1809 może nas wynieść w okolice połowy poniedziałkowej luki czyli do około 1843. Jej zamknięcie będzie pozytywnym sygnałem, choć kupujący nie powinni stracić czujności w okolicach 1884 pkt, gdzie tym razem przebiega kolejne 0,764 ostatnich spadków.
Niedźwiedzie liczą jak zwykle na nowe minima. Dla nich ważne jest zejście poniżej 1778, a jak się to nie uda znaczenia nabierze zachowanie rynku w przedziale 1805 – 1809. Początek handlu warto poświęcić na obserwację. Nowe minima szybko po otwarciu powinny skłonić do zabezpieczenia zysków na poziomie 1792. Utrzymanie względnej siły kupujących i brak minimów niech skieruje uwagę na poziom 1809. Jego test w takich warunkach wydaje się być przesądzony. Skutki jakie wywoła pokarzą determinację strony kupującej. Rynek równie dobrze może wybrać trzy rozwiązania. Najbardziej negatywny to natychmiastowy powrót w dół po wybiciu w górę. Choć w tym przypadku bez minimów jeszcze nic nie zostanie przesądzone W innym układzie może się okazać, że akcja byków zakończy się maksymalnie na początku lub w środku luki spadkowej. Po niej kolejną szansę będą miały misie. Ewentualnie świat po raz kolejny entuzjastycznie zignoruje chińskie obawy, a my ruszymy w górę razem z nim.
Podsumowując, lekką krótkoterminową inicjatywę mają obecnie byki, zarobione niedźwiedzie czekają na rozwój wypadków. Istotne poziomy to 1778 i 1809. Dalej trzeba mieć na uwadze całą strefę luki spadkowej. Patrząc na wykres w ujęciu miesięcznym wydaje się, że do wyczerpania spadków brakuje jeszcze mocnego jednoznacznego zejścia, które swym rozmiarem przypieczętowałoby panikę i wyczerpanie sił podaży. Jednak niekoniecznie musi ono pojawić się już teraz.